szukaj
Wyszukaj w bazie
Księży i Kościołów

Kogut z kasztanami i whisky dla Mikołaja – jak Polonia spędzi święta?

Anna Tomczyk-Anioł / 20.12.2018


Boże Narodzenie w namiocie na plaży w RPA, czy na Polach Elizejskich, Pasterka albo zakupy w markowych sklepach, pieczony kogut z jadalnymi kasztanami, spaghetti, klopsiki i szklaneczka whisky lub wiśniówki dla św. Mikołaja. Jak będzie świętowała Polonia we Francji i na całym świecie? Czy na emigracji zachowujemy polskie bożonarodzeniowe tradycje?


Oczywiście nie wszędzie jest śnieg, rodzina i Pasterka, ale większości polskich domów znajdzie się choinka, prezenty i smaczne jedzenie. Polakom na emigracji najbardziej brakuje rodzinnego ciepła, atmosfery i świątecznych zapachów, których nic nie zastąpi. – Nic nie pachnie tak pięknie jak szarlotka mamy, pierogi z kapustą babci i bigos, który przygotowuje tato – mówi nam Iwona z Krakowa, która od pięciu lat mieszka we Francji.

Marzena do dziś wspomina smak prawdziwego makowca babci, którego zawsze szuka na wigilijnym, francuskim stole. Kiedyś skorzystała z jej przepisu ale nie smakował tak dobrze: – Widocznie smak tego placka nie zależy tylko od przepisu i składników, ale i od towarzystwa, w jakim się go je – kwituje.

Do tej pory tylko raz udało się jej przyjechać do domu na święta. Było to rok temu. Tym razem musi zostać nad Sekwaną, bo ma dyżur w szpitalu. Święta spędzi ze znajomymi Polakami. Po powrocie z pracy zasiądzie razem z nimi do stołu, na którym pojawią się niektóre tradycyjne potrawy np. pierogi z kapustą, barszcz z uszkami czy kapusta z grochem. Każdy przygotowuje coś innego.

Pixabay

– Zawsze dzielimy się opłatkiem, który przed świętami rodziny przysyłają nam razem z życzeniami na święta. Śpiewamy kolędy w domu i idziemy do kościoła na Mszę, a po niej jest czas na lampkę wina, deser i prezenty. Nie czekamy na nie tak jak Francuzi, do poranka 25 grudnia. W Boże Narodzenie jest czas na odpoczynek, a 26 wszyscy wracamy do pracy. Święta kończą się tu szybko – opowiada Marzena.

POLSKO-FRANCUSKIE ŚWIĘTA

Paulina z Kielc, również spędzi te święta we Francji. Tak jak w tamtym roku, w gronie znajomych Polaków i Francuzów. – Francuzi przynoszą deser, czyli ciasto bûche. To rolada z kremem, bardzo czasochłonna, więc wszyscy zamawiają ją na święta do swojego domu. Poza tym nie ma tu tradycyjnych czy postnych potraw – mówi. – Sami, wspólnie przygotowujemy polskie dania najczęściej pierogi, bigos, rybę i barszcz – wylicza.

Jak mówi, to namiastka tego co w święta dzieje się w Polsce. We Francji czas ten wygląda inaczej: – Tutaj nie da się odtworzyć magii świąt obchodzonych w Polsce. Nie ma kolęd w domu ani w kościele, kolejek do konfesjonałów, szału zakupów, porządków i zastawionego po brzegi stołu – zauważa. – Dlatego w przyszłym roku planuję zabrać mojego przyszłego męża na święta do Polski i spędzać je z nim co drugi rok, na zmianę, we Francji i w moim kraju – dodaje.

Elżbieta z Nowego Sącza mieszka we Francji od 23 lat. Na początku jeździła z dziećmi i mężem – Francuzem, do Polski na święta. Spędzali je również we Francji u jej teściów, więc poznała dobrze ich narodowe zwyczaje. Kiedy mąż Elżbiety umarł, świąteczne wyjazdy skończyły się, bo jak mówi, z dwójką małych dzieci , zimą ciężko było jej podróżować.

Pixabay

– Spędzaliśmy te święta przez lata we Francji i moje dzieci chcą w Wigilię jeść francuskie potrawy. Tutaj nazywa się to réveillon de Noël. Kupujemy foi gras, kasztany jadalne, pieczone w piekarniku z chapon, czyli kogutem oraz sałatę la mâche i boudin z jabłkiem – opowiada Elżbieta. – Ale robię też po polsku pierogi ruskie i barszcz z uszkami, kapustę z grochem i grzybiankę. To taka góralska zupa z grzybów, którą gotowało się u mnie w domu. Jest też makowiec na deser – podkreśla.

W domu Elżbiety pielęgnowane są polskie tradycje. Zawsze przy wigilijnym stole jest u niej puste nakrycie dla wędrowca. Nasza rozmówczyni należy do stowarzyszenia polsko-francuskiego. Spędza tam z Polakami Andrzejki i Mikołajki, ale w wigilię zawsze zostaje w domu z rodziną.

IRLANDZKIE KLIMATY

Maciek z Tarnowa także spędzi te święta za granicą, w Irlandii. To bardzo ważne święta w tym kraju. Zaczynają się postną kolacją 24 grudnia, a w Boże Narodzenie je się obiad z indykiem w roli głównej. Na miejscu zatrzymuje Maćka praca. – Muszę być w firmie do 23 grudnia. Musiałbym lecieć w Wigilię i zaraz po niej wracać. Za dużo z tym zachodu, więc zostaję tutaj – mówi. – Będziemy mieć nasze ulubione wigilijne potrawy takie jak barszcz, pierogi ruskie i z kapustą oraz rybę, a do tego na deser żona przygotuje irlandzki pudding – dodaje.

Przy irlandzkim stole zasiądzie z żoną i bratem. Będzie przystrojona choinka, opłatek i wspólne kolędowanie. Pójdą też na uroczystą Mszę, a przed snem, zgodnie z irlandzką tradycją, zostawią szklankę whiskey dla św. Mikołaja w podziękowaniu za prezenty. – W drugi dzień świąt, czyli tutaj św. Stefana, przyjedzie do nas kuzyn i zapukają pewnie tradycyjnie kolędnicy – opowiada.

Pixabay

W grupie znajomych, w Irlandii świętowała rok temu Marlena z Częstochowy. – To oni zastąpili mi w tym czasie rodzinę – wspomina. – Święta za granicą nie kojarzą się z niczym przyjemnym. Dominuje tu tęsknota za krajem i bliskimi – podsumowuje.

Dlatego w tym roku postarała się o urlop i jedzie do Polski. Marlena podkreśla, że niektórym emigrantom w świętowaniu przeszkadza materializm, który sprowadza się do tego, że nie obchodzą Bożego Narodzenia, bo im się to nie opłaca. – Pamiętam czasy, kiedy moja mama żeby przygotować porządną kolację wigilijną nie wychodziła z kuchni kilka dni. Tutaj, w Irlandii często bazuje się głównie na mrożonkach i ewentualnych paczkach z Polski od rodziców – opowiada.

To, co łączy Polskę i Irlandię to nie tylko choinka, ale także okres przedświąteczny, który na Wyspach zaczyna się już na początku listopada. Wtedy pojawiają się pierwsze dekoracje na ulicach i świąteczna muzyka w sklepach oraz domach handlowych.

Z HERBATĄ W TLE

W Londynie pełnym choinek i bałwanków, święta spędzi Krzysztof z Sandomierza. Zostaje tam, ponieważ niedawno zmienił pracę i nie może wziąć urlopu.  – Do świąt zostało jeszcze trochę czasu, ale tutaj już od dawna panuje szał zakupów. Wygląda to mniej więcej jak w amerykańskim serialu. Wszyscy kupują okolicznościowe kartki i chodzą z ładnymi, błyszczącymi torbami z napisem Channel, Boss, Piere Cardin, Marks & Spencer czy Primarks – opisuje to, co właśnie dzieje się na londyńskich ulicach.

– Anglicy świętują pierwszy dzień w Christmas Eve. Spotykają się w pubach i czekają na poranek następnego dnia, aby otworzyć prezenty. Przynosi je pod choinkę św. Mikołaj, dla którego zostawia się tu w podziękowaniu wiśniówkę i bakaliowe babeczki, a dla renifera marchewkę – dodaje.

Do wigilijnej wieczerzy zasiądzie z Polakami, z którymi mieszka. Podobnie było w poprzednich latach, choć skład przy stole bywa zmienny. – W tamtym roku każdemu z nas rodzina coś podała: pierogi, kawałek swojskiej kiełbasy, ogórki kiszone – wylicza polskie rarytasy. – Tym razem prawdopodobnie będzie tak samo, ale sami też coś przygotujemy, dzieląc się pracą tak żeby było przynajmniej 12 potraw na stole. Największym problemem może być zdobycie karpia, ale nie zastąpimy go tradycyjnym tu indykiem – mówi.

Po kolacji pójdą na Pasterkę. W pierwszy i drugi dzień świąt będą odwiedzać się w kręgu znajomych. Zjedzą wspólne obiady, placki, sałatki. – Będzie też wódeczka. Tak po Polsku – kwituje „Londyńczyk”.

W KRAINIE FAST FOODÓW

Najdalej od domu i rodziny w święta będzie Anita z Katowic. To już jej czwarte Boże Narodzenie, które spędzi w Nowym Jorku. Poprzednim razem, aby nacieszyć się świętami ubrała choinkę trzy tygodnie wcześniej. W tym roku ma podobny plan.

– Święta w Polsce to coś zupełnie innego niż w USA. Tutaj się ich tak nie odczuwa i nie przeżywa. Są i jednocześnie ich nie ma. Może, dlatego że spędzam je bez mojej rodzinki – mówi i zapewnia, że choć z dala od ojczyzny i najbliższych, zawsze stara się zachować tradycję. – Tutaj najwięcej uwagi poświęca się kupowaniu prezentów. Szaleństwo zaczyna się już pod koniec października, a im bliżej świąt tym więcej świątecznych girland, światełek i ozdób w witrynach sklepowych i na domach – dodaje.

Pixabay

Początkowo swoje święta Anita spędzała z amerykańską rodziną jej chłopaka, ale jak przyznaje to nie to samo, co Wigilia z jej rodziną w Katowicach. – Oni na kolację wigilijną jedli spaghetti i klopsy. Ze względu na naszą polską tradycję przygotowali rybę: skalopki i łososia – wspomina. – Od tamtej pory próbuję się jakoś wykręcić od ich zaproszeń i sama robię polską, tradycyjną Wigilię ze znajomymi – mówi Anita.

Z Pasterką nie ma problemu, bo polski kościół jest blisko, ale jak zaznacza nasza rozmówczyni, nie wszyscy mają tak dobrze. – Generalnie Amerykanie bardziej świętują pierwszy dzień świąt, a więc Christmas Day. Drugi dzień nie jest już świąteczny i przeważnie ludzie idą do pracy. Polacy też – podkreśla.  – Amerykanie w Wigilię jedzą mięso, makaron. Jednym słowem wszystko. Uważam, że to kraj bez tradycji, więc nie mają żadnej tradycyjnej potrawy – podsumowała amerykańskie święta Anita.

ŚWIĘTA POD PALMĄ

Z kolei w Republice Południowej Afryki święta spędza Renata ze Stalowej Woli. Mieszka tam ze swoją rodziną od 20 lat. – To kraj, który rzuca czar i trudno się go pozbyć. Ulice są przybrane pięknymi światłami, motywami świątecznymi, ludzie nienasyceni kupowaniem prezentów pod choinkę, w sklepach słychać kolędy, w szkołach organizowane są jasełka, w firmach pracownicze opłatki. Podobnie jak w Polsce – podsumowuje.

24 grudnia zbliżające się święta dosłownie słychać na ulicy. To koncertujący kolędnicy. Najważniejszym dniem świątecznym w RPA jest 25 grudnia, Boże Narodzenie: – Tego dnia wszyscy wystrojeni w garnitury i sukienki idą rano do kościoła, gdzie śpiewa się kolędy. Poza tym nie ma tu specjalnych tradycji. Boże Narodzenie spędza się w rodzinnym gronie, często przy grillu – mówi Renata. – Tradycyjnym daniem jest grillowana baranina i potrawa z kiszek podawana z kaszą kukurydzianą. Oprócz tego są świeże sałatki, ciasta i kompot, czyli alkohol – dodaje.

Pixabay

W RPA nie brakuje Polaków. Święta spędzają z rodziną i przyjaciółmi. Jak podkreśla Renata, będąc w Afryce kultywują polskie tradycje staranniej niż we własnym kraju: – To nasza ambicja narodowa. Dlatego staramy się wspólnymi siłami przygotować tradycyjne dania i śpiewamy polskie kolędy.

Nie spędzają jednak świąt tylko przy stole i choince. W grudniu w RPA jest środek lata, więc chętnie korzystają z przydomowego basenu. Żeby nadać temu świąteczny charakter – zakładają mikołajowe, czerwone czapki.
Świątecznym zwyczajem są tu wyjazdy na święta nad ocean. – Od połowy grudnia do połowy stycznia trwają wakacje. Zamykają się zakłady pracy, fabryki, urzędy. Państwo jakby zamiera na ten czas, a to sprzyja świętowaniu i wyjazdom. Ludzie spędzają święta w hotelach lub na polach namiotowych. Widzieliśmy nawet namioty przystrojone łańcuchami i światełkami – wspomina.

Jak widać – „co kraj to obyczaj”, ale nie ma to jak święta w Polsce, w rodzinnym gronie. Zgadzają się z tym wszyscy, którym choć raz nie było dane przyjechać na wigilijną kolację do swoich rodzinnych domów.