szukaj
Wyszukaj w bazie
Księży i Kościołów

Wyższość środka

Thibaud Cassel / 26.12.2018


Ekonomiczne współzawodnictwo i polityczny spór unaoczniają napięcia wewnątrz europejskiej Wspólnoty. Unaoczniły również, w niektórych aspektach, przewagę Europy Środkowej nad Zachodnią – pisze w „Wszystko Co Najważniejsze” Thibaud Cassel, autor pochodzący z Francji, pracujący w Europie Centralnej, publikujący na VisegradPost.fr.

 


Upadek bloku wschodniego

Państwa b. Układu Warszawskiego miały stać się wyznawcami neoliberalizmu. Konsekwencją tego była delegitymizacja nie tyle ustroju socjalistycznego, co samych tych państw. Ten cel przyświecał powołaniu do życia w 1990 r. Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju.

Od komplementarności do przejęcia

Na początku lat 90. zachodnie gospodarki dostrzegały w krajach wschodniej Europy szansę dla siebie. Były to dla nich kolejne rynki, których możliwości należało rozpatrywać w perspektywie niemal „kolonialnej”. Liczyły się: chłonność na produkty z bogatych krajów oraz możliwość wykorzystania lokalnej siły roboczej. Kraje ze wschodu zostały pozbawione swojego przemysłu i ponownie zindustrializowane, ale tak, by odpowiadały potrzebom zachodu.

Poziom skolonizowania rynku definiuje się poziomem zależności politycznej. Elity b. Demoludów, najczęściej socjalistyczne, godziły się z takim obrotem spraw, przechodząc płynnie od jednej do drugiej ideologii, nie bacząc na obronę interesu narodowego i wysługiwanie się innym.

Słabość krajów Europy Środkowej i pragnienie powrotu do europejskiej rodziny przyczyniły się do tego, że zachodni inwestorzy, głównie niemieccy, mieli tam wolną rękę, stając się właścicielami znacznej części kapitału państw b. bloku wschodniego.

Fundusze strukturalne UE

A unijne fundusze strukturalne odpowiadają tej samej logice co EBOR. Inne jest tylko ich źródło. Pochodzą bowiem z kieszeni zachodnioeuropejskich podatników a nie od akcjonariuszy. Nie są to więc pożyczki ale narzędzia, którymi Unia posługuje się, by uczynić z Europy spójną całość, i czerpać z tego obopólne korzyści. Europa Środkowa ma jednak mocno niekorzystny bilans tych przepływów finansowych. Kwoty wychodzące, tj. zyski właścicieli firm, znacznie przekraczają kwoty przychodzące, tj. transfery środków europejskich. Fundusze strukturalne nie są więc jałmużną, ale zyskowną inwestycją: znaczna część dochodów z kapitału wschodnioeuropejskiego jest bowiem przekazywana za granicę.

Między 2010 a 2016 r., przepływy wychodzące zysków i dochodów z własności (pomniejszone o przepływy przychodzące) przedstawiały rocznie średnio 4,7% PKB Polski, 7,2% PKB Węgier, 7,6% PKB Czech i 4,2% PKB Słowacji, o tyle zmniejszając dochód narodowy tych państw.

Bezwzględna logika

Innym aspektem podległości ekonomicznej tego regionu są sieci dystrybucyjne. W 2017, konsumencka organizacja Impact 2040 ujawniła kwestię wykorzystywania kredytów z EBOR. Bank ten wspomógł kilkuset milionami euro Lidla w krajach Europy Środkowej. Prowadzi to praktycznie do sytuacji monopolu. Dochodzi do wykluczenia produktów lokalnych, na rzecz żywności przemysłowej z Europy Zach. Po drugie, dofinansowanie umożliwia sprzedaż towarów poniżej opłacalności.

Zachodnia klasa średnia też traci

Przy czym antagonizm nie istnieje między gospodarkami Europy Środkowej i Zachodniej, ale między tymi, którzy produkują a tymi, którzy czerpią z tego największe zyski. Na końcu całego łańcucha znajdują się najwięksi przegrani… zachodni pracownicy. Płacone przez nich podatki wpływają na wysokość środków europejskich, a możliwe dzięki nim inwestycje, rozwijają rynki, które nic im nie dają! Dzieje się tak dlatego, że zyski osiągane przez niemieckie czy francuskie firmy nie wracają do Niemiec ani do Francji, ale do akcjonariuszy zglobalizowanej ekonomii. Jeśli część niemieckiego społeczeństwa jeszcze na tym korzysta, Europa łacińska, w tym i Francja, traci, nie czerpiąc żadnych zysków.

Ekonomia wobec polityki.

Rzeczywistość ekonomiczna jest więc taka: 100 milionów obywateli Europy Wschodniej to dojne krowy niemieckiej gospodarki, gwaranci jej dominacji. Europa Środkowa nie jest jeszcze na tyle silna, by poruszyć kwestię wysokości zarobków i poziomu życia. Rozwiązanie tych problemów nie jest też możliwe bez koordynacji działań między państwami regionu.

Jednak sukcesy Grupy Wyszehradzkiej i polepszenie sytuacji ekonomicznej w tym regionie udowadniają, że podległość ekonomiczna nie jest ani całkowita, ani przytłaczająca. Grupa Wyszehradzka nie opiera jednakże swojego ciężaru politycznego na niskich płacach, lecz wykorzystuje tę rentowność do obrony swoich interesów politycznych.

Ciężar historii i ciężar pieniądza

Kraje Europy Środkowej przynależą wiernie do cywilizacji zachodniego chrześcijaństwa, stanowiąc jego wschodnią flankę od ponad tysiąca lat. Ten cywilizacyjny determinizm znaczy wiele więcej niż zależności ekonomiczne. To wspólne dziedzictwo, które według krajów Grupy Wyszehradzkiej nie tylko stoi za powołaniem Unii Europejskiej, ale powinno też definiować jej przyszłość, wydaje się być zapomniane przez Niemcy.

Podziały w Europie.

Kraje Grupy Wyszehradzkiej, z wyjątkiem Słowacji, wciąż nie przystąpiły do strefy euro. Własna waluta jest bowiem nieodzownym instrumentem polityki ekonomicznej. Jej kurs pozwala podnosić konkurencyjność, będącą kluczem do sukcesu tych państw. Oszczędzone im są naciski Europejskiego Banku Centralnego, z którymi borykają się wszystkie rządy eurolandu.

Trwałość systemu

Na początku lat 90. gospodarkę Francji, podobnie jak Włoch i Hiszpanii, można było określić jako dojrzałą. Charakteryzowały ją wysokie zarobki i nasycenie konsumpcji. W interesie korporacji było jednak inwestowanie zysków gdzie indziej, by uzyskiwać nowe dochody. Mitterrand sądził, że uda mu się dzięki temu, przy pomocy EBOR-u stworzyć przeciwwagę dla niemieckiej potęgi w Europie Środkowej. Ale stało się coś odwrotnego. Jeśli Europa Środkowa może mimo wszystko dostrzegać w relacjach z Niemcami jakieś korzyści również dla siebie, to impas jest bezsprzeczny jeśli chodzi o Francję, Włochy, Hiszpanię i Grecję. Tu znowu centralną kwestią pozostaje euro.

Model środkowoeuropejski?

Strukturalny deficyt tych krajów wobec wysokiej nadwyżki w obrotach handlowych Niemiec wcześniej czy później doprowadzi do rozsadzenia strefy euro lub do całkowitej federalizacji eurolandu i dokończenia procesu specjalizacji poszczególnych państw. Niemcy staną się fabryką, w której pracować będą miliony Włochów, Francuzów i Hiszpanów. Wytwór ich pracy zostanie następnie skierowany do już spustoszonych gospodarczo krajów, z których pochodzą. Ta „kloszardyzacja” całych narodów jest równie niezdrowa co absurdalna.

Jedyną rozważaną dzisiaj opcją, jest ucieczka do przodu. W wersji, której piewcami są lewicowi wolnomyśliciele, wystarczy ludziom rozdać pieniądze, w myśl zasady, że pieniądze rozwiązują wszelkie problemy. Tyle że rozdawanie pieniędzy może przykryć problemy, ale tylko tymczasowo, do następnego, nieuniknionego kryzysu.

Zarys innej ekonomii gospodarczej

Tu np. Węgry odwołują się do fundamentów, uparcie bronią silnej Europy, z dynamicznymi miastami i regionami, z mocnymi rodzinami i zaangażowanymi obywatelami – myślącymi niezależnie, znającymi historię i tradycje swojej ojczyzny, budującymi swoją rodzinę i cieszący się szacunkiem sąsiadów. To zupełne przeciwieństwo upadku. Coś, co jawi się jako zaczyn zmian w Europie.

Przy tak hegemonicznym i szalonym zarazem karolińskim jądrze Europy, kraje południa i środka dużo zyskałyby porozumiewając się w kwestii „zastopowania Brukseli”. Jedność cywilizacyjna kontynentu wyraża się poprzez narody, a nie przeciwko nim. Komplementarność i partnerstwo powinny opierać się na fundamencie mocnych gospodarek narodowych, czerpiących swoją siłę z lokalnej dynamiki.

Czytaj całość>>>>