szukaj
Wyszukaj w bazie
Księży i Kościołów

Ojciec nie był w moich oczach bohaterem

Marek Edelman / 18.11.2018


Ojciec nie był w moich oczach bohaterem – on jest bohaterem dla Was. On był po prostu moim ojcem. Zawsze w domu opowiadał, że w getcie zginęli najlepsi. I dodawał: dwa tygodnie biegania po dachach, a potem taki krzyk. Faktem jest że był człowiekiem mądrym, odważnym i szlachetnym, choć w pewnym sensie można powiedzieć, że moja matka zrobiła więcej dobrego – mówi portalowi polskiFR Aleksander Edelman, syn ostatniego przywódcy powstania w getcie warszawskim, kardiologa, bohatera „Zdążyć przed Panem Bogiem” – Marka Edelmana


Aleksander Edelman – kieruje laboratorium we Francuskim Instytucie Zdrowia i Medycyny (Inserm), jest współautorem przełomowych badań w leczeniu mukowiscydozy, reżyserem i scenarzystą filmowym.

Alicja Rekść: Jak to jest być synem Marka Edelmana i Aliny Margolis-Edelman?

Aleksander Edelman: To wszystko zależy, w jakim momencie życia. Jak jest się dzieckiem, sprawy te nie mają najmniejszego znaczenia. To byli rodzice, w zwyczajnym tego słowa znaczeniu – czasem byli bardziej zadowoleni ze swoich dzieci, czasem mniej. Jak miałem 18 lat, uważałem, że rodzice zniszczyli mi życie, zmuszając mnie do wyjazdu, zmienili moje plany, zostałem wykorzeniony z miejsca, poza którym nie wyobrażałem sobie życia. Z czasem musiałem udowodnić sobie, że i w obcym kraju muszę dać sobie radę. Osiągnąć coś poza wpływem moich rodziców.

Zająłem się nauką. Prowadziłem badania nad mukowiscydozą, nieuleczalną śmiertelną chorobą genetyczną płuc. Dzieci umierały w wieku 5-10 lat. Kiedy zaczynaliśmy badania nikomu z nas nie śniło się, że będzie nadzieja, za naszego życia, na lek, który mógłby zmienić los tych małych pacjentów. Byliśmy w grupie naukowców z Europy i Ameryki Północnej, których badania przyczyniły się do tego, że dziś jest pierwsze, jeszcze niedoskonałe, ale jest lekarstwo mające wpływ na stan zdrowia niektórych chorych, a ich średnia przeżycia – w wyniku postępu w leczeniu – wydłuża się do 40 lat. Co więcej, jest nadzieja że następne lekarstwa będą coraz lepsze. Natomiast większość ludzi patrzy na mnie, jako na syna Marka Edelmana, mniej na osobę, którą faktycznie jestem.

Rodzice bywali surowi?

Nie, raczej nie. Byli nade wszystko bardzo zajęci. Mieli mnóstwo obowiązków – oboje byli lekarzami i dla nich najważniejsi byli ich chorzy pacjenci, a nie ich własne zdrowe dzieci, które miały co jeść. To też były takie czasy.

Czytaj więcej>>>